wtorek, 30 sierpnia 2016

Okrągły stolik salon zdobi


 
Pewnego słonecznego dnia, do naszego domu przyjechał mój tato i pyta:

Nie chcecie od Pana Kowalskiego mebli w stylu Ludwika kupić? Trzy fotele, plus podwójna sofa do kompletu, całość w dobrym stanie.

Długo się nie zastanawialiśmy wsiedliśmy z mężem do samochodu ojca i pojechaliśmy do jego znajomego.

W malutkiej stodole z tyłu za domem, co z pewnością czasy wojny jeszcze pamięta, stał przepiękny komplet wypoczynkowy, ale moją uwagę od razu przykuł okrągły stolik.
Stał na końcu pomieszczenia cały zakurzony, na nim stary gramofon, noga lekko rozklejona.

W tle słyszę pertraktację mojego męża, z znajomym mojego taty, co do owego wypoczynku.
A ja przyciągana jakimś magnesem, torują sobie drogę i odsuwam co się da by jak najszybciej dostać się do stolika.

Trzech facetów nadal głośno dyskutuje. Gospodarz pięknego wypoczynku kunszt rzemieślniczy wychwala, a mąż z mym ojcem uważnie Ludwika ogląda, by wady w nim znaleźć.
Trwa to w nieskończoność, aż opowieści z chodzą już na inne tory niż te negocjacyjne.
Więc odzywam się najgłośniej jak umiem, co by przez ich gwarną rozmowę się przebić i grzecznie pytam:

"A ten stolik to tez Pan chce sprzedać?"

"Pani z niego już nic nie będzie, na opał zimą jak znalazł."

Długo się nie zastanawiając odpowiadam "To ja go biorę, proszę tylko cenę podać".

"Pani po co on Pani? Ale jak już tak bardzo go Pani chce, to tak na gorzałkę 50 zł Pani da i do samochodu możemy go ładować."

I tym o to sposobem stary stolik dostał nową szansę, kolejne życie.

Z mężem dół posklejaliśmy, farbę "zdrapaliśmy" i pomalowaliśmy go nasz ulubiony palisander.

Teraz stoi w naszym salonie, oczy cieszy, a że naturę mam niespokojną, wciąż coś zmieniam. wciąż coś na nim przekładam, bo ja uwielbiam łączyć stare z nowym, ulubionymi dodatkami ukochane meble ozdabiać, czuje wtedy, że dom żyje.